Amerykanie i amerykańskie służby od niepamiętnych czasów kojarzone były przede wszystkim z wielką inwigilacją i niekończącym się procesem sprawdzania i analizowania milionów danych generowanych przez obywateli całego kraju. Tak długo, jak Amerykanie godzili się na pewne ograniczenie ich prawa do prywatności, systemy jak echelon mogły działać bardzo skutecznie i bez najmniejszej kontroli. Nie dziwi więc, że tuż po brutalnych zamachach na WTC, w trakcie których zginęło kilka tysięcy Amerykanów, tamtejszy rząd przystąpił do promowania nowych rozwiązań ustawowych i prawnych, które służbą dawałyby nowe kompetencje i narzędzia do walki z przestępczością czy terroryzmem. Echelon od samego początku nakierowany był przede wszystkim na zbieranie danych i ich filtrowanie oraz ewentualne zaznaczanie wszystkich podejrzanych informacji, wypowiedzi czy komunikatów. Z początku jednak niewielu Amerykanów mocno protestowało przeciwko ogromowi danych, jakie echelon zbiera i analizuje bez żadnego nadzoru czy kontroli. Większość twierdziła bowiem, że bezpieczeństwo wewnętrzne i zewnętrzne państwa, a także zabezpieczenie społeczeństwa na wypadek dalszych ataków, jest ważniejsze od troszczenia się od prawa i swobody obywatelskie.
Obecnie jednak ta narracja, nie tylko w Stanach Zjednoczonych, wydaje się upadać, głównie dzięki powrotowi postulatów bardziej proobywatelskich. Niewątpliwie jednak w ostatniej dekadzie działania systemu echelon media upowszechniły przynajmniej kilka przypadków, w których zbierano dane nadprogramowe lub kompletnie niezwiązane z prowadzeniem działań zabezpieczających przed terroryzmem. W efekcie więc echelon, który powstał jako narzędzie do przeciwdziałania terroryzmowi i zwalczania przestępczości zorganizowanej, został z czasem dość skutecznie zaadaptowany do bardziej prozaicznych działań, jak zbieranie i analizowanie informacji o rozmowach telefonicznych poszczególnych obywateli. Echelon to maszyna o niesamowitych możliwościach obliczeniowych, która jest w stanie jednocześnie infiltrować Internet, wiadomości SMS w sieci globalnej, ale nawet rozmowy telefoniczne. Jak więc łatwo sobie wyobrazić – w niepowołanych rękach lub bez odpowiedniego nadzoru i kontroli ze strony niezależnych organów państwowych, taka maszyna mogłaby stanowić wielkie zagrożenie także dla obywateli, ich prywatności, ładu społecznego i praworządności.