Na pewno nie raz słyszeliście, że należy uważać co i gdzie się mówi. Powody tego stanu rzeczy są różne, nie należy popadać w paranoję. Choć nie trudno. Ale ta paranoja, jak zresztą wszystko, ma swoje przyczyny. I naturalnie określone konsekwencje. Ale postarajmy trzymać się faktów. Czy też raczej istoty rzeczy.
W państwach totalitarnych należy szczególnie uważać na to co i gdzie się mówi. Powód? Możemy łatwo wpaść. Ktoś niepowołany może podsłuchać nasze słowa i myśli. A my możemy przez to mieć poważne kłopoty. Możemy pogrążyć siebie i rodzinę. A wiele nie trzeba.
W Niemieckiej Republice Demokratycznej służby specjalne dysponowały niesamowicie rozbudowanym aparatem inwigilacji. Podsłuchy były nawet w telefonach, w ścianach, na drzewach, cmentarzach – wszędzie. A w tłumie ludzi z pewnością było chociaż paru tajnych agentów. Czemu jednak miałaby służyć tak zaostrzona kontrola?
Służby specjalne mają odpowiedzialne zadania. Z jednej strony mają chronić przed zagrożeniem z zewnątrz. Przed obcym wywiadem. Z drugiej strony mogą też zostać wykorzystane do działań na terytorium przeciwnika. Ale służby specjalne mogą również służyć inwigilowaniu własnego społeczeństwa. I mają w tym zakresie ogromne możliwości. Udowodniła to historia, pokazują to również czasy współczesne. Niestety, możliwa jest inwigilacji własnych obywateli. A ci, którzy nie będą władzy posłuszni zostaną przykładnie ukarani. Mówiąc krótko nic dobrego ich nie czeka.
W powieści „Rok 1984” Georga Orwella mamy do czynienia z paroma ciekawymi, z punktu widzenia naszych rozważań, sytuacjami. Główny bohater Winston Smith odwiedza pewien sklep. Tam kupuje różne przedmioty. To zachowanie już jest podejrzane. W pewnym momencie wraz ze swoją partnerką wynajmuje tam pokój. I pewnego razu wpadają. Właściciel sklepu był agentem policji myśli. Tajnej policji, która kontroluje obywateli. Ta policja posiada swoich agentów rozsianych w społeczeństwie oraz liczne systemy audiowizualne mające na celu umożliwienie inwigilacji mieszkańców.
A co z tymi obywatelami, którzy podpadną władzy? Jednostki te są albo wysyłane do specjalnych obozów albo poddawane praniu mózgu albo wręcz likwidowane. W powieści „Rok 1984” postępowano z nimi w sposób dosyć wymyślny. Najpierw wymazywano ich z list obecności w zakładzie, kółkach zainteresowań itp. Byli oni „ewaporowani”. Czyli po prostu znikali i wszelki słuch się po nich urywał. Ale nie znikali całkowicie. Znajdowali się oni w gmachu Ministerstwa Miłości, gdzie za sprawą licznych tortur i indoktrynacji byli poddawani praniu mózgu. A po co? Najpierw sprawiano, że wierzyli w system i kochali Wielkiego Brata, a potem ich zabijano. Wielki Brat to najwyższy przywódca państwa. Przy czym niejasne było czy on istnieje, czy też nie. Po co jednak stosowano takie zabiegi? Aby nie tworzyć męczenników. Ci złapani najpierw stawali się żołnierzami państwa, a potem dopiero się ich pozbywano.
Powyższe przykłady pokazują jak groźne mogą być niewłaściwie użyte służby specjalne. Niewątpliwie posiadają one ogromne możliwości. Tylko w jednych krajach mają one na celu zapewnienie rzeczywistego bezpieczeństwa zarówno wewnętrznego, jak i wewnętrznego, a gdzie indziej utrzymanie władzy całkowitej. A przypadku nadużyć z wykorzystaniem służb specjalnych nie należą do rzadkości. Nawet w państwach demokratycznych czasem się to zdarza. Widać, jak musimy być czujni.